Kiedy córka dorosła, odnowiła kontakt z ojcem. Grzegorz był przeszczęśliwy. Obsypywał ją prezentami. Była jego księżniczką. W końcu to jego jedyne dziecko. Żeby córka wiedziała, jak bardzo jest dla niego ważna, zapisał na nią swoje mieszkanie. Zrobił dla córki darowiznę. I tak była jego jedyną dziedziczką.
DDA nie radzą sobie sami ze sobą i ze swoimi uczuciami, które przez całe dzieciństwo skrzętnie ukrywali, by nikt nie dowiedział się, jak bardzo cierpią. Negatywne emocje w końcu poszukują ujścia, a wentylem okazują się najczęściej patologiczne wzorce zachowań – agresja, złość, przemoc, krzyk, arogancja, żal, autodestrukcja.
Jeszcze do 2009 roku mogliśmy śledzić losy energicznej i młodziutkiej Majki w Rodzinie zastępczej, a dzisiaj Monika Mrozowska, która wcielała się w tę postać sama jest mamą czwórki dzieci. W dodatku najstarsze z nich, córka Karolina, jest już dorosła! W ubiegłym roku skończyła 18 lat, a parę miesięcy temu bawiła się na studniówce. Zobacz, jak dziś wygląda Karolina
1,255 posts · 31K followers. View more on Instagram. 653 likes. Add a comment Córeczka pary, Andżelika, przyszła na świat w 2002 roku, ale jej pojawienie się nie naprawiło złych relacji w związku Samusionek i Zubera. Wręcz przeciwnie. Historia Samusionek stała się tematem dla programu "Uwaga". To z niego można się było
Wystarczająco dobra matka kocha swoją córkę i wystarczająco dobrze wyposaża ją na życie, a we wzajemnej relacji obie mogą uczyć się od siebie i mądrze rozszerzać przestrzeń własnej wolności.
Musisz przetłumaczyć "DOROSŁA CÓRKA" z polskiego i użyć poprawnie w zdaniu? Poniżej znajduje się wiele przetłumaczonych przykładowych zdań zawierających tłumaczenia "DOROSŁA CÓRKA" - polskiego-angielski oraz wyszukiwarka tłumaczeń polskiego.
Jak widzą kogoś, kto wybrał sobie pseudonim "Ofiara", ale nie zachowuje się jak na ofiarę przystało? Matka nie może wybaczyć córce, że publicznie mówi o sprawach, które dotyczą rodziny. Oświadczyła, że nie chce jej znać. Córka wybiera się w podróż do matki. Razem z nią jedzie reporterka, która staje się uczestnikiem
i1jE6I. fot. Adobe Stock, mbt_studio Ten list znalazłam przypadkiem. Ukryty był pod łóżkiem mojej małej Klaudii. Pisała go, gdy mnie nie było w pobliżu. Wiem, że nie powinnam go czytać, bo przecież nie zaadresowała go do mnie, a poza tym był wyjątkowo osobisty, ale nie mogłam się powstrzymać. Przeleciałam wzrokiem tekst i od razu pożałowałam, że to zrobiłam. Lepiej by było, żebym nie wiedziała, co czuje to biedne dziecko, bo teraz zrobiło mi się jeszcze ciężej na sercu. Co ja jej mogę poradzić? Nic. Jestem tylko starą, schorowaną kobietą, którą ciężko doświadczył los. Ciągle się dwoję i troję, aby wnuczka miała wszystko, czego jej trzeba. Chcę, by miała normalne, szczęśliwe dzieciństwo i nie cierpiała z powodu smutnej prawdy o swojej rodzinie. Kupuję jej zabawki, wysyłam na dodatkowe zajęcia, żeby rozwijała swoje zainteresowania. Moja wnusia jest bardzo zdolna. Zbiera same dobre stopnie. Tak bardzo żałuję, że jej rodziców nie ma przy niej i nie widzą, jak ich córka dorasta... Ona myśli, że mama wyjechała do pracy „Kochany Święty Mikołaju! Mam na imię Klaudia i mam już prawie jedenaście lat. Piszę do Ciebie, bo mam bardzo ważną sprawę. Chciałabym Cię prosić o to, abyś oddał mi moją mamusię. Wiem, że możesz to zrobić, bo Ty wszystko możesz. Jesteś przecież świętym. Mama wyjechała do Norwegii. Sprawdziłam na mapie i wiem, że masz do niej niedaleko ze swojej Laponii. A saniami szybko dojedziesz, bo tam też ciągle leży śnieg. Na pewno chcesz wiedzieć, co moja mama robi w Norwegii. Wyjechała tam do pracy. Jest pielęgniarką i naprawdę nie wiem, dlaczego musiała gdzieś wyjeżdżać, skoro w Polsce też są szpitale. Ale moja babcia mówi, że bardzo mało się w nich zarabia i nie starczyłoby nam na nic. I mówi też, że to przez tatę mama musiała wyjechać, bo od nas odszedł i nie zostawił pieniążków. Ja go już prawie nie pamiętam, bo byłam wtedy bardzo mała. Miałam cztery lata. Ale cały czas bardzo go kocham. Babcia mi kiedyś powiedziała, że poznał jakąś inną panią i teraz ma z nią dzidziusia. Mam więc brata, ale wcale go nie znam. Szkoda, może jest całkiem fajny. Mama kiedyś poznała w Polsce lekarza, który jechał do Norwegii i jej o tym powiedział. Więc ja powiedziałam, że go za to nienawidzę, a ona mnie skrzyczała, bo dzięki temu mam w domu słodycze. Tylko że ja bym wolała do końca życia nie jeść cukierków, byle tylko mama wróciła. Ona pisze do mnie dużo maili, prawie codziennie. Mamy też Skype’a. Babcia mówi, że jak ona była młoda, to nie miała komputera. I kiedy dziadek wyjechał do Niemiec, to nie rozmawiała z nim przez trzy miesiące! Ja bym tak nie wytrzymała. A poza tym uważam, że ten Skype wcale nie jest taki fajny, bo nie mogę się do mamy przytulić. A tak bardzo bym chciała. Kiedy tata od nas odszedł, to nawet z mamą spałam. Bałam się, że ona też sobie pójdzie i zostanę sama. W nocy zawsze mnie do siebie przytulała i wtedy czułam się naprawdę fajnie. Teraz babcia mówi, że jestem już duża i powinnam spać sama. Nie wie nic o misiu, którego co noc biorę ze sobą do łóżka. Kiedyś zobaczyła, że go mam i mi go zabrała. Powiedziała, że jest zakurzony. Dlatego teraz ukrywam tego misia pod kołdrą. Mam nadzieję, że nigdy go nie znajdzie. Kochany Mikołaju, moja mama nazywa się Joanna Kicińska. Ma długie, ciemne włosy, które zawsze czesze w ciasny kok. Czasami to strasznie śmiesznie wygląda, bo aż jej się napina skóra przy oczach. Tak sobie myślę, czy ją to nie boli? Mnie by na pewno bolało. Ale jak mama wyjechała, to babcia ścięła mi włosy. Powiedziała, że jest przy nich za dużo roboty. Szkoda, bo ja bardzo te moje włosy lubiłam, a teraz wyglądam trochę jak chłopak. Mama obiecała, że powie babci, żeby mi je trochę znowu zapuściła, ale nie wiem, czy ona się zgodzi. Zawsze mi mówi, że dopóki mieszkam u niej w domu, to muszę jej słuchać, bo ona tutaj rządzi. I dlatego wolałabym mieszkać znowu u siebie. Razem z mamą. I najlepiej też z tatą. Przyrzekam, że jeśli oddasz mi rodziców, to ja Cię już nigdy nie poproszę o żaden prezent. Nawet o najmniejszą zabawkę! Chyba Ci się to opłaca? Czekam i mocno Cię całuję. Twoja Klaudia”. Żaden święty już nic tutaj nie zrobi Co za smutny list! Wyszłam w nim na jakąś okropną babę, a ja przecież wcale taka nie jestem… Po prostu sama nie wiem już, co mam jej mówić. Nie mogę wyznać wnuczce całej prawdy o jej rodzicach, bo jest to przykra prawda. A ona jeszcze nie dorosła do tego, aby ją poznać. Dlatego czasami kłamię. No bo jak wytłumaczyć małej dziewczynce, że człowiek, którego uważa za swojego ojca, sam uznał, że wcale nim nie jest? Afera wybuchła przy ustalaniu grupy krwi Klaudusi. Podobno ta jej grupa krwi żadną miarą nie zgadzała się z grupą krwi, jaką miał mój zięć. No i chłop się wściekł, że mała nie jest jego. A przecież wcześniej podobno tak ją kochał! Złożył pozew o rozwód, po czym się wyprowadził i tyle go widziałyśmy. Stwierdził, że nie będzie cudzego bachora wychowywać i założył nową rodzinę. Klaudia oczywiście nic nie wie i nadal myśli o nim jako o tacie, mimo że usiłowałam go jej obrzydzić, mówiąc na jego temat różne niepochlebne rzeczy. Kim jest prawdziwy ojciec mojej wnuczki, tego moja córka nie chce mi zdradzić. Twierdzi, że to nie było nic istotnego – tylko krótki, przelotny romans. Mnie się zdaje, że ona takich krótkich i dłuższych romansów miała już całe mnóstwo. Teraz na przykład uciekła z tym lekarzem, który wyjechał do Szwecji. Ruszyła za nim bez chwili zastanowienia, w ogóle nie oglądając się na dziecko! Dobrze, że chociaż została jej krztyna przyzwoitości i na tego Skype’a czasami wchodzi z małą pogadać. Wracać do Polski jednak nie ma zamiaru i tutaj żaden Mikołaj nie pomoże. Moja wnusia znowu się rozczaruje, biedne dziecko... Pozwolę jej znowu zapuścić te włosy. Myślałam, że tak będzie wygodniej, bo kiedy ją czesałam, zawsze się skarżyła, że szarpię. Może byłam po prostu za mało delikatna. Czasami taka złość mnie bierze na cały świat, że robię się nerwowa… Powinnam się pilnować, żeby przypadkiem na tym biednym dziecku nie wyładowywać swoich frustracji. Bo co ono jest winne? Nic. Przecież ja wiem, że ona pod kołdrą tego swojego pluszowego misia chowa i z nim śpi. Już dawano machnęłam na to ręką i tylko od czasu do czasu go piorę, żeby kurzu nie łapał. Klaudia jest alergiczką, ma uczulenie na roztocza. Kiedy się nawdycha tego świństwa, strasznie zaczyna kaszleć. Dlatego jej go zabierałam. Ale skoro to jej ukochana zabawka, to niech sobie z nią śpi. Może list przemówi córce do rozsądku Kiedy przeczytałam ten list Klaudusi do Mikołaja, od razu pomyślałam, że może by tak dzieciakowi jako święty odpisać… Wyjaśniłabym, że mama ciężko pracuje i raczej na Boże Narodzenie nie przyjedzie. Ale zaznaczę też, żeby była dzielną dziewczyną i na nią czekała, to może już niedługo się spotkają. Córka już zapowiedziała, że jej nie będzie. A przecież jeśli moja wnusia nie dostanie ani matki w prezencie, ani żadnej odpowiedzi od Mikołaja, to znowu będzie cierpiała, a mnie tak żal patrzeć na jej smutną minę… Za moment polecę do kiosku i zrobię ksero tego listu. Zamierzam posłać kopię do mojej córki, żeby zobaczyła, jak bardzo dziecko za nią tęskni. Może wtedy się trochę opamięta i zabierze małą na stałe do siebie? W tej Szwecji przecież też są szkoły, a Klaudunia ma dryg do języków, więc szybko się przystosuje do nowego otoczenia. Wtedy to ja będę za nimi obiema tęskniła, ale jakoś to wytrzymam. Wiele w życiu przeszłam i wiem, że byle rozłąka mnie nie złamie. Klaudia potrzebuje matki bardziej niż babci. Najważniejsze jest dobro dziecka. Czytaj więcej prawdziwych historii:„Ja się zakochałam, a on świetnie się bawił. Dla niego byłam tylko zakładem o skrzynkę wina. Tyle byłam dla niego warta”„Nie brałam byle czego, czekałam na prawdziwego faceta. Wybrzydzałam i... do czego mnie to zaprowadziło?”„Mój mąż to cholerny Piotruś Pan, który zadłużył nas dla swoich zachcianek i hazardu. Nie mam już sił”
Nosisz dziecko w brzuchu 9 miesięcy. Myślisz o tym, jakie będzie. Potem inwestujesz mnóstwo czasu i energii, by wyrosło na dobrego człowieka. Marzysz o chwili, w której córka osiągnie pełnoletność i będziecie możesz doczekać się momentu, kiedy zrezygnujesz z moralizatorskiego tonu i zaczniesz cieszyć się bliskością dorosłej już kobiety, bez wyrzeczeń związanych z jej pękają jak bańka jest całkiem inna niż sobie wymarzyłaś lub tak podobna do Ciebie, że to jest nie do zniesienia, bo Twoje wady urastają do takich rozmiarów, że nie możesz na nie patrzeć. To rodzi wiele konfliktów. Nie ma rozmowy bez zgrzytów. Nie ma spotkań bez wyrasta na osobę, z którą nie potrafisz rozmawiać, która patrzy na świat całkiem inaczej niż Ty, wybiera inne wartości, sposób życia, inaczej wychowuje dzieci, kładzie akcent w związku na innych aspektach. Wasze światopoglądy są tak różne, że trudno o spokojną rozmowę. Marzenia o przyjaźni szlag co dalej?Dlaczego nam tak trudno się porozumieć?Kobiety przykładają ogromną wagę do rozmów. To one budują porozumienie, mają wpływ na więzi. To właśnie za pośrednictwem słów kobiety radzą sobie z emocjami, analizują swoją sytuację i znajdują rozwiązania. Im więcej mówią, tym lepiej się podczas rozmów ukazują swoje wnętrze, pokazują niedoskonałości, dzielą się wątpliwościami, co rodzi ryzyko niezrozumienia i zranienia. Poza tym odsłania często trudne emocje, z którymi nie sposób sobie poradzić, bez „wyładowań”.Bardzo trudno uniknąć problemu z „wtrącaniem się” i „ocenianiem”. Matka z natury, przyzwyczajona trochę do odmiennej roli, może być szczególnie skłonna do nieprzychylnego komentowania i krytykowania, prób „poprawienia zachowań córki”, natomiast córka może mieć kłopot z zaakceptowaniem tego, że jej matka „nie widzi, że jest dorosła” i „uważa, że zna wszystkie dobre rozwiązania”.Biorąc pod uwagę, że wielu mamom trudno wyjść z roli „wychowawcy” a dorosłym córkom z roli „dziecka”, szczera rozmowa działająca jak silnie spajający klej może burzyć i poruszać najwrażliwsze struny. Dorosłe córki pragną bowiem akceptacji i wsparcia w dobrym tego słowa znaczenia, a matki dążą do tego, by ich dziecko było bezpieczne. Te dwie potrzeby tworzą doskonały grunt do walk. Matki chcą chronić swoje córki, dlatego oferują porady, które mają ułatwić im życie. Natomiast córki te rady traktują jako sygnał, że same są niedoskonałe i dlatego na „każdym kroku są punktowane”.Matki dziwią się, dlaczego ich córki są tak wrażliwe (nie mogę się nawet odezwać?), a córki nie rozumieją, dlaczego ich mamy się wtrącają? Jest na to sposób? Czy kontakty córki z matką mogą być tylko poprawne, czy da się wypracować szczerość i zaangażowanie?Rodzinne błędyProblemem wielu rodzin jest pułapka przeszłości, nazywane przez wielu psychologów „duchami znad kołyski”, czyli powtarzanie tych samych błędów z pokolenia na pokolenie. Paradoks polega na tym, że każdy wie, jak jest, obiecuje sobie, że postąpi inaczej, ale gdy przychodzi jego pora, niejako próba dla niego, historia odbija się czkawką i stawiany jest kolejny przykry krok, podobny do tego, znienawidzonego z tak w wielu rodzinach problemem nadrzędnym jest brak porozumienia matki z córką, zły wzorzec ich relacji, brak szacunku i zrozumienia. Może temu towarzyszyć wywyższanie jednej z córek, wyróżnianie syna lub życie z piętnem bycia „córką, która nie spełniła oczekiwań swojej rodzicielki”.Wyjście z takiej patowej sytuacji niestety nie jest proste i zazwyczaj łączy się z wielkim bólem. Ktoś musi powiedzieć „koniec z tym” i zadziałać inaczej, w pewnym sensie zaryzykować, ale zrobić to tak, żeby oczyścić wielu osób zaskoczeniem jest rywalizacja między dwoma tak bliskimi sobie kobietami. W rzeczywistości często jest ona decyduje się żyć inaczej, nie tylko dlatego, że nie uznaje wartości prezentowanych przez matkę, ale również dlatego, że chce jej pokazać, że można lepiej, i w ten dziwny sposób próbuje ją zranić, utrzeć jej nosa. Z kolei matka wyraźnie rywalizuje z córką, podważając jej decyzję wychowawcze przed z rywalizacją na płaszczyźnie matka-córka wynika z narcystycznych cech zazwyczaj starszej kobiety. W takim wypadku kobieta postrzega swoją córkę jak zagrożenie. Problem może pogłębiać to, że córki zazwyczaj rozkwitają, znajdują swoją siłę i wewnętrzny spokój w czasie, kiedy ich mamy wchodzą na etap rozmowy i wspólny czas staje się problemem…Same więzy krwi niestety nie dają gwarancji porozumienia, nie stanowią biletu rezerwującego dobre relacje. Nad tym, jak wyglądają kontakty matki i córki trzeba pracować, każdego dnia. Pomocne może być:ustanowienie własnych granic: po stronie matki i córki,wspólne działanie zamiast rozmawiania. Postaraj się więcej wspólnie robić zamiast dyskutować, może wspólne wyjście do kina, do teatru, spacer z psem, zwiedzanie muzeum?zapomnij o przeszłości i oczekiwaniach z nimi związanymi,wnieś się ponad złośliwości i bądź „głucha” na przykre komentarze, potraktuj je lekko, z humorem, z dystansem,miej w zanadrzu neutralne tematy rozmów.
Szanuj matkę swoją. Matka jest tylko jedna. Matka to jednak matka. Te hasła wpaja się nam przez całe życie. Problem polega na tym, że sam fakt posiadania matki, nie jest wystarczającym warunkiem do szczęśliwego dorastania. A upływ czasu nie jest cudownym lekarstwem na brak miłości i akceptacji. Matki, które nie kochają swoich córek i okazują im swoją pogardę, w sporej części przypadków po prostu niszczą im w ten sposób życie. Te doświadczenia ukształtują córki jako kobiety i wpłyną na ich przyszłe związki. Niekochana córka ma problem z uwierzeniem, że nie różni się w żaden znaczący sposób od wszystkich kochanych córek na świecie. Wierzy w mit matki, że wszystkie matki kochają swoje dzieci bezwarunkowo. W związku z tym zakłada, że to z nią jest coś nie tak, co czyni ją niekochaną i co odróżnia ją od innych. Oto z czym zmaga się niekochana córka. Czuje, że nie zasługuje na miłość Niekochana córka czuje i wierzy, że nie zasługuje na miłość. Skoro jej własna matka, która ją urodziła (poetycko mówi się, że „nosiła pod sercem”), nie potrafi jej kochać, to pewnie ma rację i coś jest na rzeczy. Taka córka ma wrażenie, że jest zepsuta i niewarta miłości. To dla tego tak bardzo działa na nas toksyczny love bombing – jakbyśmy szły całe lata przez pustynie i nagle pojawia się on, nie fatamorgana, ale książę z bajki, który gasi nasze pragnienie miłości, odwieczną tęsknotę za poczuciem, że jest się kochaną. Brakuje jej poczucia przynależności Wpisuję ten problem już na drugim miejscu, ponieważ brak poczucia przynależności często jest bagatelizowany lub nieomawiany w ogóle. Toksyczna, manipulująca, niekochająca córki matka, pozbawia ją poczucia przynależności, robi z niej „samotną wyspę”. Córka ma wrażenie, że nie należy do rodziny, a ten dom nie jest jej domem. Nie czuje się w nim bezpieczna, ani chciana. To rodzi poczucie, że nie ma dla niej miejsca nigdzie. Brak poczucia przynależności może pchnąć niekochaną córkę nawet w stronę sekty. Całe życie nie miała swojego miejsca na ziemi, nie czuła, że stanowi część jakiejś grupy. Sekta, oferując przynależność do większej grupy, akceptująca „bezwarunkowo” i przyjmująca z otwartymi ramionami, wydaje się być lekarstwem na całe zło. Jest przekonana, że miłość jest swego rodzaju układem. Jeśli dziewczyna nigdy nie doświadczyła bezwarunkowej miłości ze strony matki, może traktować miłość jako transakcję. Matka nauczyła ją, że na miłość musi zasłużyć i że ta miłość może zostać jej bardzo łatwo odebrana. Niekochana córka w życiu dorosłym będzie zabiegać o miłość na swój zniekształcony sposób – zrobi wszystko, aby czuć się kochaną. Takie osoby są bardzo często wykorzystywane – również finansowo. Brak jej pewności siebie Ciężko jest zbudować odpowiednią pewność siebie, gdy jest się nieustanne narażonym na krytykę i ignorowanie. Niekochana córka wierzy w słowa swojej matki, nie potrafi być dumna ze swoich osiągnięć i talentów. Ma poczucie, że to nic ważnego. Taka córka może nigdy się nie dowiedzieć, kim mogłaby być, gdyby nie tłamszące ją słowa matki. Nie potrafi zaufać Niekochana córka była strofowana za swoje reakcje, w związku z czym przestała ufać swoim emocjom. Jest to zdrada ze strony osoby, na której córka powinna móc całkowicie polegać. Odtąd córka będzie miała problem, aby zaufać komukolwiek. Nie potrafi powiedzieć „nie” Niekochana córka zrobi wszystko, aby zyskać akceptację matki. Tak się przyzwyczaiła do robienia rzeczy dla innych, że uważa to za naturalne. Nie jest w stanie odmówić żądaniom czy oczekiwaniom, nawet jeśli bardzo nie chce czegoś zrobić. Wierzy, że tylko tak zyska sympatię, lub zachowa znajomość. Paraliżuje ją lęk przed porażką Niekochana córka, którą matka w dzieciństwie wiecznie krytykowała, negowała jej osiągnięcia, będzie bała się spróbować czegokolwiek. Ze strachu przed odrzuceniem, wyśmianiem lub pogardą, zrezygnuje z realizowania siebie i próbowania swoich sił w różnych dziedzinach życia. Takie córki słyszą często „masz talent, powinnaś się tym zająć na poważnie” – i jest to przekleństwem ich życia, bo trzyma je w klinczu między tym, co gra im w duszy, a tym, na co sobie nie pozwolą ze strachu przed powtórką z dzieciństwa. Czuje się winna temu, że jest źle traktowana Pragnąc akceptacji otoczenia, niekochana córka może pozwalać ludziom na złe traktowanie. Wierzy, że na nie zasługuje – w końcu jeśli matka ją tak źle traktowała, to nie można winić innych ludzi za to samo. To na pewno musi być jej wina. Ma problem z granicami Pozbawione miłości matki dziewczęta mają problem z utrzymywaniem bliskich relacji, również z innymi dziewczętami. Mogą dać się wykorzystywać, lub przeciwnie, być zaborcze, próbując zdobyć sympatię za wszelką cenę. Brak zdrowych granic i poczucia prawa do prywatności, zraża do niej ewentualnych przyjaciół, a toksycznym pozwala na bezkarne wykorzystywanie. Często wybiera toksycznych przyjaciół i partnerów Mamy tendencję do tworzenia związków i przyjaźni według schematu, który byłby nam tak znajomy jak ten z rodziną. Niestety nie jest to dobra wiadomość dla niekochanej córki, ponieważ prawdopodobnie wybierze takie relacje, które będą dla niej szkodliwe. Nie ustanie w staraniach, aby zadowolić innych i pozwoli im znęcać się nad sobą tak, jak to robiła jej własna matka. Takiej córce miłość kojarzy się z przemocą. Każda inna relacja wydaje jej się dziwna, nie potrafi się w niej odnaleźć i bardzo często odrzuca tzw. przyzwoitych facetów. Może być przewrażliwiona Niekochana córka może być bardzo wrażliwa na nawet najmniejsze komentarze i gesty otoczenia. Martwi się i nadmiernie rozmyśla o rzeczach, które tak naprawdę dzieją się tylko w jej głowie, ponieważ dana osoba akurat wcale nie myślała o niej. Jest to reakcja automatyczna, ponieważ jej matka ciągle ją beształa za wszystko. W życiu dorosłym córka jest niepewna siebie, nie ma poczucia bezpieczeństwa, pamięta, że matka wciągała trzecie osoby, żaląc się na córkę. Ma trudności z postrzeganiem siebie Niekochająca matka może zaszczepić w córce fałszywy obraz siebie. Powtarzając jej, że jest brzydka, głupia, nieważna itp., tworzy obraz, który córka już zawsze będzie widziała, myśląc o sobie i patrząc na siebie. Niekochana córka widzi zniekształconą wersję siebie i nie dostrzega sensu, aby się starać, bo i tak jest do niczego. Opuszczenie domu matki mogłoby teoretycznie przynieść ulgę, wyzwolenie się spod jej krytycznego głosu i obraźliwego traktowania. Niestety niekochana córka zabiera ze sobą również przekonania, które zaszczepiła jej w głowie matka. Nie wierzy, że cokolwiek może jej się udać Niekochana córka nie tylko odczuwa lęk przed porażką, ale także po prostu nie wierzy, aby mogła odnieść jakikolwiek sukces. Jeśli matka szydziła z niej za każdym razem, gdy próbowała coś osiągnąć, córka uwierzyła, że historie sukcesu nigdy nie będą o niej. Kończy w najlepszym razie jako przeciętna osoba, niewyróżniająca się z tłumu niczym – nawet jeśli posiada jeden lub liczne talenty. Takie osoby często również nadmiernie się zadłużają, ponieważ z jednej strony nie potrafią zarządzać finansami oraz odnosić finansowych sukcesów, a z drugiej zakupy i „lepsze życie” przynoszą im chwilowe ukojenie. Nie potrafi odejść z toksycznego związku, wierzy, że jeśli się postara, wszystko będzie dobrze. W dorosłym życiu niekochana córka ma problem z uwolnieniem się z trudnego i złego związku. Wierzy, że musi się postarać, a wtedy, jeśli postara się naprawdę mocno, naprawi związek. Będzie wracać do ludzi, którzy ją skrzywdzili, mając wciąż to samo przekonanie, które zaszczepiła jej matka, że musi zasłużyć, a jeśli nie dostaje miłości, to znaczy, że nie zasłużyła. Niekochająca matka rozwija w córce współuzależnienie i nakłada na nią ogromny ciężar odpowiedzialności za wszystkich i wszystko. Te wszystkie przekonania oczywiście nie są prawdziwe, ale niekochana córka musi przejść długi etap, aby odkryć i zrozumieć, że nigdy nie chodziło o nią, że to nie ona była winna. Musi zobaczyć matkę taką, jaka była /jest naprawdę i znaleźć współczucie dla samej siebie.
Powiedz mi to Lyrics[Zwrotka 1: Kartky]Opowiem jaki był plan zanim nie zostałaś sukąNajchętniej (ciii) wyszeptam ci wszystko na uchoTy powiedz jak mogłaś to robić i chować ecstasy pod łóżkiemJak mogłem tego nie widzieć, nie wiedzieć, patrząc w te oczy tak pustePowiedz mi czemu byłaś suką to wskazówkiSzukałem cię gdy wyjechałem z urazówkiWidziałem cień na ulicy zza kroplówkiI nikt nie wierzył, że zacznę na nowo żyćPowiedz mi czemu byłaś suką do poduszkiRobiłem cię jak nikt nigdy, proszę uśnijMijałem każdej nocy a teraz chuj z tymWiem, to ostatni raz, zamknij sięTo niszczy jak crack, wypad do lasu na granicy przełom nastąpiłGwiazdy i dni bez rozłąki, hajs na tabletki się skończyłMieliśmy skończyć jak wszyscy, ty byłaś jak każdy a jednakJa blizny głębokie do serca, kochaliśmy się w cieniu wrześniaNie mów że znasz akcję jak ta, gdzie zjadamy strach jego dzieci na pokazI tragedia w oczach, pamiętam jak przyjechała do mnie po prochachNic nie mówiłem twej mamie, teraz nie widzą jak córka dorosłaI poszła tak że nie wróci, chciałbym ją jeszcze rozpoznaćSłyszałem że miałaś wypadek na zakręcieNa którym całowałem się z tobą po skręcieJechałaś autem po gibonach i czymś więcejI nie wiem z kim byłaś ale znajdę, zabiję goTylko nie jedz znów wszystkiego to masakraBo chyba bardzo lubisz szaleć jak się naćpaszStajesz się wtedy dla nich jak ostatnia szansaOd zera do stuWidziałem jak wyszła ode mnie do tamtegoChociaż mówiła kurwa ciągle coś innegoChciałem tu stworzyć razem z tobą coś pięknegoAle widzę że nie było z kimJa nie mam dla nikogo względówWalę piętnaste bongo z rzęduZamień miejscami ludzi zmierzchuBo przyszli zapłonąć jak nikt[Refren: Emes Milligan]Chciałem dać ci znacznie więcejNiż ten rozpalony chłód, kilka podniet plusMorze niepotrzebnych słów, może pora odbić jużHappy endemTo tu kończą się bajki i chujTy dajesz fazę jak lewy skun, obraz pękł na półA w tym wszystkim też zachłanny głód[Zwrotka 2: Emes Milligan]Idziemy na wojnę tej nocyAle by ją wygrać jesteśmy zbyt maliPamiętasz dobrze jak działają na mnie oczyDlatego patrzysz a te w głowie myśli to już kanibalizmNie mamy granic a te białe ściany, czuję ulgę że nie potrafią mówićChoć w sumie czuję chuj wie co i chyba prędzej próżnieLubisz gotować no to mamy los w sous-vide, losBrawo wygrałaś, nowe perspektywy, spójrz na ten szklany sufitSąsiedzi pewnie nie raz chcieli bić już na alarmBo tylko psychopata by nas polubiłTa dychotomia zakłóca ten obrazChoć mówili zostaw, zobacz to już tyle latTak jak te twoje ubrania porozrzucane po kątachTaki jest ten cały nasz ładBejbe, wiem jak działa na ciebie mój sarkazmPrawda, ta, gdzie ta pasjaByłem inny, racja, zanim oddałaś strzałDziś kocham nienawidzić życie jak doktor House (jak to)Kiedyś obejrzymy coś razem do końcaAlbo przynajmniej nasz koniec, coDobrze nakręcony film ale słaby montażWięc powiedz mi toPowiedz mi to...[Refren: Emes Milligan]Chciałem dać ci znacznie więcejNiż ten rozpalony chłód, kilka podniet plusMorze niepotrzebnych słów, może pora odbić jużHappy endemTo tu kończą się bajki i chujTy dajesz fazę jak lewy skun, obraz pękł na półA w tym wszystkim też zachłanny głód
Witam, po przeglądaniu forum przez jakiś czas postanowiłam w końcu zwrócić się tutaj ze swoim problemem. Mam 19 lat, jestem dzieckiem nieślubnym, moja mama jest DDA, do niedawna we dwie mieszkałyśmy też z dziadkami, jej rodzicami. Czyli sama również przez wiele lat wychowywałam się w jednym domu z alkoholikiem. Mojego ojca ostatni raz widziałam kilka lat temu, moja mama rozstała się z nim dlatego, że miał duże problemy z emocjami i zaczął zachowywać się wobec niej agresywnie. Przez jakiś czas utrzymywał ze mną kontakt, jednak tak naprawdę nigdy nie dał mi powodów ku temu abym go szanowała - to typowy kobieciarz, wyzbyty uczuć i szacunku do swoich partnerek, straszny materialista, o mnie też nigdy nie dbał, nie pamiętam jakichkolwiek czułości z jego strony, widział we mnie tylko interes, a co pewnie ważne, on pochodzi z dysfunkcyjnej rodziny. Nie, nie dowiedziałam się tego od swojej mamy, ona nigdy nie mówiła mi o nim źle, jednak o wielu rzeczach przekonałam się dochodząc do tego osobiście, poznałam również jedną z żon mojego ojca, z którą ożenił się już po rozstaniu z mamą. Wydawałoby się, że moje dzieciństwo nie było jakieś szczególnie ciężkie, nigdy tego w taki sposób nie postrzegałam, aż do czasu kiedy zaczął się w moim życiu etap miłosnych uniesień, związków i zawierania trwałych relacji przyjacielskich. Zaczęłam również dostrzegać jak bardzo różnię się w wielu rzeczach od moich znajomych z "normalnych" rodzin. Kiedy byłam jeszcze dość małym dzieckiem miałam dobry kontakt z dziadkiem, jednak z biegiem czasu to zaczęło się zmieniać, wiele razy widziałam mojego dziadka pod wpływem alkoholu, widziałam to jak wyzbyty jest szacunku do nas wszystkich. Widziałam wiele rzeczy o których nie chciałam pamiętać. I teraz ja nie mam szacunku do niego - żadnego. Mijając go na ulicy nawet nie zwracam na niego uwagi. Inną kwestią jest osoba mojej babci, która ma typowo toksyczny charakter. Od dziecka słyszałam z jej strony wyłącznie krytykę. Cokolwiek zrobiłam - wszystko zawsze było źle. Szantaże emocjonalne i ciche dni na porządku dziennym - często za zwykłe wyrażenie własnego zdania. W pewnym momencie przestałam robić cokolwiek o co mnie prosiła wiedząc, że i tak dla niej będzie źle. Na tę chwilę, słysząc prośbę z jej strony odczuwam niechęć jej wypełnienia tak dużą, że aż związaną z lękiem - znów będzie źle. Moja mama jest niesamowitą osobą, o bardzo silnym charakterze, jednak po przejściach, bardzo zestresowaną i niezadowoloną ze swojego życia. Po moim ojcu przeszła przez 3 poważne związki - a ja właściwie razem z nią. Pierwszego prawie nie pamiętam, z drugim była bardzo długo, bo aż z 5 lat, związałam się z nim emocjonalnie jednak okazał się du*kiem pierwszej kategorii, gdyż najwyraźniej towarzystwo jednej kobiety, którą była moja mama mu nie wystarczało. Ostatni związek mojej mamy to było największe rozczarowanie dla nas obydwu. Mieszkaliśmy w 3 przez jakiś rok, facet był fenomenalny, świetnie się między sobą dogadywali, jednak okazało się, że ma straszne problemy ze sobą... No i z alkoholem. Doszło do tego że nawet chciał popełnić samobójstwo, a moja mama gnała na drugi koniec Polski na stopa ratując go w ostatnim momencie. Strasznie to przeżyła (ja w tajemnicy przed nią również), ostatecznie wyrzuciła go z domu. Od tamtego czasu zdaje sobie sprawę, że powinna chodzić na terapię i tak jest teraz w pełni świadomym DDA co tydzień spotykającym się z terapeutą. Przechodząc wreszcie do mnie... Po pierwsze - nie potrafię zawierać dłuższodystansowych i bliższych relacji z kobietami. Praktycznie od zawsze miałam takie koleżanki, przyjaciółki na jakiś okres czasu, po czym każda znajomość kończyła się w mniej lub bardziej nieprzyjemny sposób. Zdaję sobie sprawę z tego, że to musi wynikać z mojego charakteru, sposobu bycia... Jednak obiektywnie patrząc moje koleżanki zazwyczaj nieźle mnie wykorzystywały. Jako, że wyznaję w przyjaźni zasadę "dla Ciebie wszystko" to niestety kończyło się na tym, że nie miały do mnie szacunku. Jednak moje znajomości z facetami są dużo lepszej jakości. Lepiej się z nimi rozumiem, dogaduję. Po drugie - relacje z mężczyznami. Byłam w jednym poważniejszym związku przez 1,5 roku. Chłopak na prawdę świetny, generalnie z dużym szacunkiem do mnie, był okres kiedy był w stanie zrobić dla mnie wszystko. Jednak od początku miałam co do niego wątpliwości, nie podobał mi się kompletnie wizualnie. I zaczął strasznie naciskać na seks po jakoś pół roku. A mnie nie było spieszno, wręcz panicznie się tego bałam. Było coraz mniej szacunku, coraz bardziej mnie ograniczał, zaczęliśmy się nudzić w swoim towarzystwie. Zerwaliśmy. Raz - następnego dnia ja błagałam go żebyśmy spróbowali jeszcze raz. Drugi raz - on przyjechał na następny dzień, ja zostałam nieugięta, niewiele mnie to już ruszyło. Teraz po półrocznej przerwie od miesiąca jestem w nowym związku. Chłopak mnie okropnie kręci, nadajemy na tych samych falach jeśli chodzi o sferę seksualną, on akceptuje moje głupie wady, ja jego. Jednak boję się, że on ma nade mną swego rodzaju kontrolę. Po prostu boję się, że mnie wykorzysta emocjonalnie, a tego bym nie zniosła. Mimo ogromnej rezerwy, jaką mam do mężczyzn... Ustaliliśmy, że będziemy szczerzy wobec siebie. Problem z tym, że jeśli jemu coś się nie podoba, on raczej nie ma problemu z tym żeby to wyrazić w taki w miarę łagodny sposób. U mnie jest tak, że w tym momencie się blokuję. Boję się, że go urażę, że mnie źle zrozumie, pomyśli o mnie źle. A wiem, że tak robić nie mogę! A tak, swoją szczerość najczęściej nieudolnie obracam w żart, z ust płyną mi nie te słowa co trzeba. Wiem jak postąpić powinnam, jak chcę, ale w przypływie emocji wychodzi mi coś całkiem odwrotnego... Mam ogromną łatwość w mówieniu o swoich przeżyciach, jednak jeśli chodzi o uczucia, emocje... Jest wiele trudniej. Boję się odrzucenia ze strony innych ludzi. I to okropnie. I teraz w końcu pytanie... Czy pomimo swoich dziwnych zachwiań i problemów z uczuciami mogłabym dojść w końcu do ładu? Czy powinnam sama udać się na jakąś terapię? Na prawdę, nie mam pojęcia do kogo się z tym zwrócić... A może moje zachowania są normalne, wynikać mogą po prostu z charakteru? I przepraszam za długość, ale potrzebowałam napisać to wszystko.
teraz nie widzą jak córka dorosła